Na PortEl przeczytałem informację, że II Liceum Ogólnokształcące w Elblągu będzie obchodzić 80 rocznicę powstania. Uświadomiłem sobie, że ja maturę zdawałem 65 lat temu w 1960 r. Wróciły wspomnienia z wczesnej młodości.

Nazywam się Dariusz Mianowski, urodziłem się w 1942 r.

Naukę w II Liceum rozpocząłem w 1956 r. Pamiętam pierwszy dzień w szkole. Najpierw uroczysta akademia w auli, później poszliśmy do swoich klas. Po chwili do klasy weszła nasza pani.  Wszyscy stali przy swoich krzesłach. Pani wychowawczyni, młoda, wysoka, ostrym, szorstkim głosem powiedziała – siadać!

Potem się przedstawiła - nazywam się Kazimiera Wrona jestem waszą wychowawczynią. Pomyślałem sobie przerażony: „Chryste Panie, to nam się trafiło”. Na początku baliśmy się jej wszyscy. Na szczęście, z czasem okazała się wspaniałą, ciepłą nauczycielką. Pani profesor Wrona, która obecnie nowi nazwisko Wrodecka, dbała o naszą klasę, Wiem, że na radach pedagogicznych za nas dałaby sobie uciąć rękę. Do dzisiaj wspominam panią Wronę jako wspaniałą wychowawczynię, przyjaciela młodzieży.

Ponieważ na studia wybierałem się na prawo, gdzie brano pod uwagę stopień z geografii na maturze, jako przedmiot dodatkowy zdawałem geografię. Otrzymałem pytanie, gdzie na świecie uprawia się najwięcej pszenicy. Nie miałem pojęcia, opowiadałem jakieś głupstwa. Pani profesor kręci przecząco głową, próbuję coś zmieniać. Byłem pewien, że zawaliłem egzamin. Po wyjściu z egzaminu na korytarz, wyszła pani profesor.

- Mianowski, głupstwa opowiadałeś! Dobiła mnie tym.

Komisja ogłosiła wyniki, z geografii – dobry. Nikt z komisji nie miał pojęcia, gdzie się uprawia pszenicę. Między innymi dzięki temu, udało mi się (chociaż z trudem) dostać na prawo na Uniwersytet Mikołaja Kopernika, co później otworzyło mi drogę do wykonywania przez 50 lat zawodu adwokata. Pracę zawodową zakończyłem mając 77 lat.

Pani profesor, bardzo Pani dziękuję i za maturę i wszystkie lata licealne.

Historii uczył nas profesor Dymczak. Był to starszy pan. Jego lekcje były zawsze ciekawe. Miał taki autorytet, że wszyscy starali się być przygotowani do lekcji, nie wypadało być nieprzygotowanym. Nie wiem, dlaczego ale pana profesora nazywano „Plastuś”.

Matematyki uczył nas profesor Alej Jakubowski. Mówili na niego „Mahomet”.

Nie sposób nie wspomnieć o „Babci”, Pani profesor Oppenauer. Uczyła nas języka polskiego. Niektórzy wykorzystywali, że była starszą panią, stąd „babcia” i robili jej psikusy.

Ciepło wspominam także panią od rosyjskiego - profesor Minkiewicz. Była bardzo lubianą nauczycielką.

Nie sposób wspominać wszystkich, ale pamiętam panią prof. Cymorek od chemii. Pani prof., Ciniewska fajnie prowadziła zajęcia z wf.

Dyrektorem był pan Sztuba, ale lekcji z nim nie miałem.

Mimo, iż to była szkoła państwowa, a były to lata 1956-1960, przez cały ten okres mieliśmy w szkole religię, której uczył nas bardzo lubiany przez wszystkich ks. prof. Marian Karpiński.

Wspominając tamte lata trzeba wspomnieć woźnego pana Wirkusa, który codziennie rano przy wejściu do szkoły sprawdzał, czy mamy na ramieniu tarczę

Niestety z dawnymi koleżankami i kolegami nie mam prawie żadnych kontaktów. Wielu z nas nie żyje. Utrzymywałem bliskie kontakty z Waldkiem Zimnochem ale dwa lata temu zmarł, Michał Waluk także zmarł. Wiem, że w Elblągu mieszka Ignacy Burdziełowski ale widzę go tylko na Facebooku. Mam też kontakt telefoniczny z Januszem Rudzińskim, który mieszka w Niemczech i jeszcze pracuje jako znany lekarz ginekolog.

Gdyby ktoś z naszego rocznika przeczytał te słowa byłbym wdzięczny za kontakt. Może udało by się po tych 65 latach spotkać, powspominać dawne młodzieńcze czasy. Jesteśmy już starzy, wielu nie żyje, ale może jednak… Pozdrawiam wszystkich

Dariusz Mianowski

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

tel. 602-64-98-13